Dzień 1
PRZYLOT DO SUDANU POŁUDNIOWEGO
Wyprawa zaczyna się na lotnisku w Dżubie w Sudanie Południowym. Zazwyczaj możliwy jest przelot z pilotem wyprawy, który podróżuje z Warszawy (wylot może nastąpić dzień wcześniej).
Sudan Południowy to najmłodsze państwo przyjęte do ONZ, a Dżuba jest najmłodszą stolicą świata. Miasto status stolicy uzyskało w 2011 roku wraz z powstaniem państwa. Tego dnia musimy udać się do odpowiedniego urzędu, by otrzymać stosowne dokumenty związane z naszą podróżą. W Sudanie Południowym nie są to proste procedury, ale z pomocą naszego przewodnika i drobnych prezentów powinniśmy wszystko szybko załatwić. Oczekując na wymagane i obite pieczątkami „permity" będziemy omawiać plany na najbliższe, pełne atrakcji i wrażeń dni.
Wieczorem czas na piwo! Znalezienie zimnego piwa w Dżubie nie jest żadnym problemem. Odróżnia to Sudan Południowy od północnego, jak pamiętają ci, którzy byli z nami w tym kraju.
Nocleg w hotelu w Dżubie.
Dzień 2
LOT DO KAPOETA, PLEMIĘ TOPOSA
Ten dzień przyniesie nam wyzwanie w postaci skorzystania z południowo sudańskich linii lotniczych. Polecimy na wschód kraju do miejscowości Kapoeta. Lot niewielkim, śmigłowym samolotem nad bezkresnymi sawannami jest sam w sobie atrakcją, podobnie jak lądowanie na szutrowym pasie startowym. Kapoeta to niewielkie miasto leżące w prowincji Wschodnia Ekwatoria przy drodze biegnącej do Kenii. Osada posiada pełen kolorytu targ, poczujemy, że jesteśmy w prawdziwej Afryce.
Jedziemy do plemienia Toposa, żyjącego w rejonie rzeki Singaita, nad którą leży Kapoeta. Toposa to plemię pokrewne kenijskiemu Turkana, mówią bardzo podobnym językiem. Od wieków zajmują się wypasem bydła, ale też zasłynęli jako znakomici wojownicy. Od setek lat wzbudzali strach w sąsiednich plemionach, które często najeżdżali. Toposa walczyli też w ostatnich latach podczas wojny domowej. Do dzisiaj w ich posiadaniu znajduje się niejeden AK-47, z którym czasem chętnie pozują do zdjęć. Odwiedzimy wioski plemienia i spędzimy czas z tymi ludźmi, poznając ich zwyczaje. Toposa budują okrągłe chaty, ale mężczyźni potrafią wędrować wraz ze swymi stadami na znaczne odległości daleko od swoich wsi. Toposa zachowali wiele tradycji, elementów dawnego ubioru, a część z nich kultywuje tradycyjne wierzenia. Toposa bardzo wcześnie uczą chłopców zajmować się bydłem. Dziewczynki od najmłodszych lat są przyuczane do opiekowania się domami i ludźmi starszymi. Wieczorami lubią gromadzić się, tańczyć i śpiewać. Najważniejsze decyzje starszyzna omawia wcześnie rano tuż przed świtem. Dla nas szokujące wydają się skaryfikacje ciała, które dla Toposa są ważnymi ozdobami. Zobaczymy blizny układające się w regularne wzory. To jedno z najciekawszych plemion Afryki.
W Kapoeta nocujemy na przyzwoitym campie, gdzie nawet mamy do dyspozycji łazienki z bieżącą wodą!
Dzień 3
KIMATONG HILLS – PLEMIĘ LARIM (BOYA)
Naszymi autami 4x4 przemieszczamy się kilkadziesiąt kilometrów na wschód w rejon Kimatong Hills. To teren działania plemienia Larim (Boya). Doświadczymy kolejnych bliskich spotkań z fascynującym plemieniem żyjącym na trasie naszej podróży. Wioski Boya znajdziemy często u stóp wzgórz, czy pod wielkimi formacjami skalnymi. Ludzie ci do dzisiaj zajmują się myślistwem, choć obecnie w Sudanie Południowym zwierzyna nie jest liczna. Pomimo tego można zobaczyć nawet małe dzieci kształtujące umiejętności łowieckie przy pomocy prostych łuków. Boya budują ciekawe wsie, lubią ozdabiać swoje okrągłe chatki. Prawdopodobnie wzorując się na plemieniu Toposa dokonują skaryfikacji na twarzach lub tułowiach. Aby ozdabiać, twarze przekuwają wargi i nosy. Boya potrafią pięknie się ubierać, wykorzystując skórę zwierząt i ozdoby. Gdy mąż umrze, kobieta boya należy do jego najbliższego krewnego, który ma się nią dalej opiekować. A tych i innych zwyczajach będziemy opowiadać podczas spotkań z plemieniem. Nocleg w namiotach na dziko na sawannie w rejonie Kimatong Hills.
Dzień 4
GÓRY IMATONG, PLEMIĘ LOTUKO
Offroad po bezdrożach Sudanu Południowego. Dzień jest wyzwaniem dla aut i dla nas samych ze względu na brak dróg. Ambitnym celem tego dnia jest odległy obszar gór Imatong z najwyższym szczytem Mount Kinyeti (3187 m n.p.m.). Znajdziemy się na obszarze lokalnego królestwa plemienia Lotuko, którym włada kapłan – monarcha. Lotuko wyznają kult przodków, świętych miejsc. Jest duże prawdopodobieństwo, że trafimy przed oblicze samego króla. Górski klimat przynosi wytchnienie od upałów, a sceneria zachwyca. Lotuko używając motyk, uprawiają ogrody, które są dopełnieniem hodowli i myślistwa. Ciekawy zwyczaj wiąże się z zawieraniem związków. Chłopak Lotuko, gdy chce pobrać się z dziewczyną, aranżuje porwanie. Dopiero potem prosi rodziców o zgodę na ślub. Kolejny dzień w namiotach w rejonie gór Imatong.
Dzień 5
EKWATORIA WSCHODNIA – POWRÓT DO DŻUBY
Po wyjeździe z Królestwa Ilieu, jak nazywają swoje tereny ludzie Lotuko, czeka nas kilka godzin jazdy do Torit. To mieścina, która jest stolicą prowincji Ekwatoria Wschodnia. Torit to przyczółek cywilizacji – są tu sklepy, targ, szpital, bar i kościół. Torit jest ważnym miejscem dla niepodległości Sudanu Południowego. Garnizon w mieście zbuntował się przeciwko rządowi w Chartumie i tutaj zaczęła się sudańska wojna domowa.
Przyjazd do Dżuby. Nie jest to stolica, jaką ktokolwiek wcześniej widział. Ciągnące się po horyzont byle jakie budynki, toczące się na ulicy życie, pył… Tylko nieliczne budynki w metropolii wyglądają przyzwoicie – Pałac Prezydencki, katedra i kilkanaście innych. Dżuba została założona nad Nilem w latach dwudziestych XIX wieku przez greckich kupców. Nil jednak nie płynie przez środek miasta, a raczej go opływa. Znajduje się tu jedyny w kraju most na Nilu, który bywa bardzo zatłoczony. Odpoczynek i ciepły prysznic poprawią samopoczucie.
Dzień 6
DŻUBA I PLEMIĘ MUNDARI
Ponownie opuszczamy Dżubę i zmierzamy na terytoria plemienia Mundari, żyjące na północ od Dżuby. Nie jest to długa podróż, do przejechania mamy około stu kilometrów. Ludzie Mundari wędrują, ale zwykle nie są na tyle daleko, byśmy nie dojechali do nich w ciągu kilku godzin. Nasze samochody 4x4 dowiozą nas w rejon pobytu pół wędrownego plemienia. Popołudnie i wieczór spędzimy już z Mundari, zawierając pierwsze znajomości z kobietami i mężczyznami plemienia. Moment przed zachodem słońca to idealny czas na robienie najlepszych zdjęć. Mundari z łagodnymi twarzami wysmarowanymi popiołem są bardzo fotogeniczni. Nocleg w namiotach „na dziko".
Dzień 7
PLEMIĘ MUNDARI
Od wczesnego rana, spędzamy czas z plemieniem. Życie Mundari jest niezwykłe. Ludzie ci jak nikt inny są związani ze swoim bydłem, które jest dla nich dosłownie wszystkim. Bydło dostarcza im pożywienia, mleka, świadczy o statusie społecznym. Nic dziwnego, że Mundari dosłownie żyją z bydłem, co dla nas może być szokujące. Mężczyźni Mundari mieli też opinię dobrych wojowników. Poranek u Mundari to okres wzmożonej aktywności – czynności związanych z doglądaniem zwierząt, różnymi obrzędami. Dzieci krzątają się i zbierają krowie łajno, które po wysuszeniu będzie znakomitym opałem. Poranek to czas wyprowadzania bydła na pastwiska. Szokuje nas ubóstwo, brak udogodnień, nieobecność szkół, lekarzy. Potrafimy jednak dostrzec pozytywne aspekty ich życia. Poszanowanie tradycji, harmonia z naturą i swoisty spokój ducha. Po lunchu i sjeście zaczniemy naszą podróż powrotną do Dżuby. Tam czeka już na nas pokój z klimatyzacją, łazienką i ciepłą wodą w kranie…
Dzień 8
WYLOT Z DŻUBY
Zorganizowany transfer na lotnisko. Wylot do kraju docelowego następuje zgodnie z zakupionymi biletami, przylot może mieć miejsce dzień później.