Zadzwoń do nas aby dowiedzieć się więcej: +48 12 633 04 60

Zdrowie i bezpieczeństwo

w podróży.

Hipotermia – nie tylko dla polarników

Hipo­ter­mia, czyli uogól­nione wychło­dze­nie orga­ni­zmu przy­tra­fić się może nie tylko w podróży na bie­gun. Więk­szość z nas doświad­czyła jej choćby raz w życiu, a już na pewno zetknęli się z nią Ci spo­śród Czy­tel­ni­ków, któ­rym przy­da­rzyło się trząść z zimna. To jeden z pierw­szych obja­wów zja­wi­ska, które w swych bar­dziej zaawan­so­wa­nych sta­diach pro­wa­dzi nawet do zagro­że­nia życia. Jeśli więc w tym nume­rze Glob­tro­tera spodo­bała Ci się rela­cja z hima­laj­skiej wyprawy albo pla­nu­jesz podróż na Spits­ber­gen, temat hipo­ter­mii nie powi­nien być Ci obcy. Czy­tel­ni­ków bar­dziej zain­te­re­so­wa­nych repor­ta­żem z Jemenu rów­nież zachę­cam do zapo­zna­nia się z tema­tem wychło­dze­nia. W podob­nej stre­fie kli­ma­tycz­nej, w jakiej leżą cie­płe wybrzeża tego kraju, na Baha­mach, zda­rzały się przy­padki zagra­ża­ją­cej życiu hipo­ter­mii u tury­stów po kąpieli w oce­anie.

Na desz­czu i mro­zie, czyli kilka słów o ter­mo­re­gu­la­cji

Zacz­nijmy od nie­zbęd­nej odro­biny teo­rii. Jak wia­domo, ciało zdro­wego czło­wieka ma tem­pe­ra­turę około 37°C. Za kom­for­towe (dla nagiej skóry) uwa­żane jest oto­cze­nie o tem­pe­ra­tu­rze 23–28°C – nie grozi ono prze­grza­niem, ani też nie wymaga od orga­ni­zmu uru­cho­mie­nia mecha­ni­zmów chro­nią­cych przed zim­nem. W chłod­niej­szych warun­kach gubimy cie­pło na wiele spo­so­bów: wypro­mie­nio­wu­jemy je przez skórę, tra­cimy wraz z potem, a także innymi wydzie­li­nami. Naj­więk­sze straty doty­czą najbar­dziej ukrwio­nych, powierz­chow­nych oko­lic ciała, czyli głowy, szyi i koń­czyn – tą drogą pozby­wamy się ponad 50% wypro­du­ko­wa­nej ener­gii ciepl­nej. W prak­tyce, oprócz tem­pe­ra­tury oto­cze­nia naj­więk­sze zna­cze­nie dla kom­fortu ter­micz­nego mają jesz­cze dwa inne czyn­niki pogo­dowe: wiatr i wil­goć. Ta ostat­nia zwięk­sza prze­wod­nic­two cieplne i uła­twia jego ucieczkę. Doty­czy to zarówno wil­goci atmos­fe­rycz­nej, jak i mokrej odzieży, a szcze­gólne zna­cze­nie ma dla osób zagro­żo­nych hipo­ter­mią w wodzie. Wiatr z kolei nisz­czy cienką war­stwę nie­ru­cho­mego powie­trza tuż przy skó­rze. Powietrzna „powłoczka” ma wła­sno­ści ter­mo­izo­la­cyjne i warun­kach bez­wietrz­nych broni przed chło­dem. Ze względu na te zja­wi­ska wpro­wa­dzono poję­cie tem­pe­ra­tury odczu­wal­nej, czyli takiej, w któ­rej suche, nie­ru­chome powie­trze w cie­niu wywo­ła­łoby to samo subiek­tywne wra­że­nie, co rze­czy­wi­ste warunki atmos­fe­ryczne. Każdy na pewno przy­po­mina sobie, jakie odczu­cia wywo­łuje jesienna wichura w porów­na­niu z mroź­niej­szym, ale sło­necz­nym i spo­koj­nym zimo­wym dniem. Przed­sta­wia ona jedy­nie przy­bli­żone war­to­ści, jed­nak wymow­nie poka­zują one ogromny wpływ wia­tru na zagro­że­nia zwią­zane z zim­nem: przy sil­nym wie­trze nawet kra­jowe wycieczki mogą zafun­do­wać nam praw­dzi­wie polarne warunki. Warto więc pamię­tać, iż nie­ko­rzystne warunki atmos­fe­ryczne mogą dopro­wa­dzić do odmro­żeń bądź hipo­ter­mii nie tylko w tem­pe­ra­tu­rach poni­żej 0°C.

Rozgrzewka, czyli jak chro­nić się przed zim­nem. Hipotermia stop!

Opi­sane powy­żej mecha­ni­zmy utraty cie­pła przez orga­nizm pod­po­wia­dają nam, jak sku­tecz­nie chro­nić się przed wychło­dze­niem pod­czas „zim­nych” wycie­czek. Oczy­wi­sto­ścią jest, iż zawsze warto dobrać odzież odpo­wied­nią do warun­ków, jakich się spo­dzie­wamy. Naj­lep­szy jest war­stwowy spo­sób ubie­ra­nia się. Strój „na cebulkę” pozwala wyko­rzy­stać ter­mo­izo­la­cyjne wła­ści­wo­ści powie­trza zatrzy­ma­nego pomię­dzy kolej­nymi ele­men­tami gar­de­roby. Koniecz­nie trzeba odpo­wied­nio ochro­nić głowę, a na desz­czowe wędrówki zabie­rać zapa­sowe ręka­wiczki, czapkę i skar­petki na wypa­dek prze­mo­cze­nia. Warto zabrać ze sobą ter­mos z cie­płym, osło­dzo­nym napo­jem oraz wspo­ma­gać się za pomocą spe­cjal­nych ogrze­wa­czy: ben­zy­no­wych, żelo­wych i innych dostęp­nych w skle­pach ze sprzę­tem tury­stycz­nym.

Kie­li­szek „na roz­grzewkę” jest nato­miast pomy­słem god­nym odra­dze­nia, jako że alko­hol ogrzewa jedy­nie pozor­nie. Roz­sze­rza on naczy­nia krwio­no­śne skóry, przy­no­sząc uczu­cie przy­jem­nego roz­grza­nia, ale jed­no­cze­śnie uła­twia ucieczkę cie­pła z orga­ni­zmu i naraża tury­stę na dal­sze wychło­dze­nie.

Zda­rza się jed­nak, że opi­sane wcze­śniej metody ochrony przed zim­nem zawo­dzą i głę­boka tem­pe­ra­tura ciała osoby nara­żo­nej na chłód zaczyna się obni­żać. Jej spa­dek poni­żej 35–36°C i wywo­łane przez to zabu­rze­nia funk­cji życio­wych to wła­śnie hipo­ter­mia. Począt­kowo orga­nizm broni się sam, przede wszyst­kim wytwa­rza­jąc cie­pło poprzez drże­nie mię­śni. To wła­śnie wtedy „szczę­kamy zębami” albo trzę­siemy się na mro­zie. Na tym eta­pie jeste­śmy jesz­cze w sta­nie pomóc sobie sami i zawal­czyć z wychło­dze­niem. Gorzej, gdy pod­sta­wowe mecha­ni­zmy ochrony zała­mują się i docho­dzi do poważ­niej­szych obja­wów: drże­nia mię­śniowe ustę­pują, poja­wia się unie­moż­li­wia­jący poszko­do­wa­nemu tury­ście ocenę sytu­acji nie­po­kój, który następ­nie prze­cho­dzi w sen­ność i apa­tię. Mogą rów­nież wystą­pić zabu­rze­nia odde­chu i pracy serca. W końcu docho­dzi do utraty przy­tom­no­ści, a nawet zatrzy­ma­nia krą­że­nia i koniecz­no­ści reani­ma­cji.

Zimowa pierw­sza pomoc

Hipotermia – jak rozpoznać? Tury­stę w hipo­ter­mii możemy napo­tkać choćby przed schro­ni­skiem w Tatrach, dla­tego też warto znać zasady pierw­szej pomocy w takiej sytu­acji. Zaw­sze, czy to poma­ga­jąc innym, czy też chro­niąc sie­bie, należy prze­ciw­dzia­łać dal­szemu wychło­dze­niu. W tym celu trzeba okryć całe ciało poszko­do­wa­nego, wraz z głową i kar­kiem (np. śpi­wo­rem, czy folią ratun­kową typu NRC). Zad­bać trzeba rów­nież o izo­la­cję od podłoża oraz ochronę przed wia­trem i wil­gocią. O ile to moż­liwe, należy zamie­nić mokrą odzież na suchą. Jeśli stan ofiary hipo­ter­mii pozwala na poły­ka­nie pły­nów, warto podać jej cie­płe napoje – osło­dzone i bezalko­holowe! Na oko­lice pach­win, szyi i pach, czyli miej­sca powierz­chow­nego poło­że­nia dużych naczyń krwio­no­śnych, można poło­żyć cie­płe, suche okłady np. z ogrza­nych ręcz­ni­ków. W począt­ko­wej fazie wychło­dze­nia można pomóc sobie samemu – poprzez ener­giczne poru­sza­nie się, nato­miast jeśli konieczny okaże się trans­port osoby poważ­nie wychło­dzo­nej, należy ogra­ni­czyć jej ruchy do mini­mum, jako że mogą one wywo­łać zabu­rze­nia rytmu serca. W szcze­gól­nie zaawan­so­wa­nych sta­diach hipo­ter­mii nie­zbędne są spe­cja­li­styczne spo­soby ogrza­nia ciała lub reani­ma­cja.

Pod­czas udzie­la­nia pomocy na zimo­wych szla­kach pamię­tajmy o kilku waż­nych spra­wach. Zda­rza się, że głę­boko wychło­dzona osoba dotknięta jest rów­nież odmro­że­niami. Dra­ma­tyczny wygląd tych ostat­nich może robić wra­że­nie, jed­nak to wychło­dze­nie bywa zagro­że­niem życia, w pierw­szej kolej­no­ści należy więc prze­ciw­dzia­łać hipo­ter­mii. W górach czę­stą przy­czyną wychło­dze­nia jest unie­ru­cha­mia­jący tury­stę uraz. Zaj­mu­jąc się poszko­do­wa­nym w takich wła­śnie warun­kach, zawsze trzeba zwró­cić uwagę, czy nie ma on obra­żeń, które wyma­ga­łyby dodat­ko­wych dzia­łań.

Jeśli ze względu na swój stan ofiara hipo­ter­mii wymaga reani­ma­cji, trzeba ją pro­wa­dzić do czasu ogrza­nia ciała lub przy­by­cia służb ratow­ni­czych bądź przy­wró­ce­nia funk­cji życio­wych. „Szczę­ściem w nie­szczę­ściu” jest to, że niska tem­pe­ra­tura wywiera ochronny wpływ na komórki mózgu i innych narzą­dów. Przy tem­pe­ra­tu­rze ciała 18°C mózg tole­ruje zatrzy­ma­nie krą­że­nia trwa­jące nawet dzie­sięć razy dłu­żej niż przy 37°C. To istotna wia­domość dla ratu­ją­cych ofiary hipo­ter­mii – czas reani­ma­cji takich osób powi­nien być znacz­nie wydłu­żony. Obra­zowa zasada mówi, że „nikt nie jest mar­twy, dopóki nie jest cie­pły i mar­twy”. Poza tym pod­sta­wowe pro­ce­dury resu­scy­ta­cyjne w hipo­ter­mii nie odbie­gają od ogól­nych reguł. Aktu­alne zasady reani­ma­cji zna­leźć można na stro­nach Pol­skiej Rady Resu­scy­ta­cji www.prc.krakow.pl Warto, by znał je każdy podróż­nik. Nigdy nie wia­domo, kiedy sta­niemy przed koniecz­no­ścią rato­wa­nia życia – w Hima­la­jach, na Spits­ber­genie, w Jeme­nie albo… po dro­dze do pracy lub w skle­pie pod domem.