Hipotermia – nie tylko dla polarników
Hipotermia, czyli uogólnione wychłodzenie organizmu przytrafić się może nie tylko w podróży na biegun. Większość z nas doświadczyła jej choćby raz w życiu, a już na pewno zetknęli się z nią Ci spośród Czytelników, którym przydarzyło się trząść z zimna. To jeden z pierwszych objawów zjawiska, które w swych bardziej zaawansowanych stadiach prowadzi nawet do zagrożenia życia. Jeśli więc w tym numerze Globtrotera spodobała Ci się relacja z himalajskiej wyprawy albo planujesz podróż na Spitsbergen, temat hipotermii nie powinien być Ci obcy. Czytelników bardziej zainteresowanych reportażem z Jemenu również zachęcam do zapoznania się z tematem wychłodzenia. W podobnej strefie klimatycznej, w jakiej leżą ciepłe wybrzeża tego kraju, na Bahamach, zdarzały się przypadki zagrażającej życiu hipotermii u turystów po kąpieli w oceanie.
Na deszczu i mrozie, czyli kilka słów o termoregulacji
Zacznijmy od niezbędnej odrobiny teorii. Jak wiadomo, ciało zdrowego człowieka ma temperaturę około 37°C. Za komfortowe (dla nagiej skóry) uważane jest otoczenie o temperaturze 23–28°C – nie grozi ono przegrzaniem, ani też nie wymaga od organizmu uruchomienia mechanizmów chroniących przed zimnem. W chłodniejszych warunkach gubimy ciepło na wiele sposobów: wypromieniowujemy je przez skórę, tracimy wraz z potem, a także innymi wydzielinami. Największe straty dotyczą najbardziej ukrwionych, powierzchownych okolic ciała, czyli głowy, szyi i kończyn – tą drogą pozbywamy się ponad 50% wyprodukowanej energii cieplnej. W praktyce, oprócz temperatury otoczenia największe znaczenie dla komfortu termicznego mają jeszcze dwa inne czynniki pogodowe: wiatr i wilgoć. Ta ostatnia zwiększa przewodnictwo cieplne i ułatwia jego ucieczkę. Dotyczy to zarówno wilgoci atmosferycznej, jak i mokrej odzieży, a szczególne znaczenie ma dla osób zagrożonych hipotermią w wodzie. Wiatr z kolei niszczy cienką warstwę nieruchomego powietrza tuż przy skórze. Powietrzna „powłoczka” ma własności termoizolacyjne i warunkach bezwietrznych broni przed chłodem. Ze względu na te zjawiska wprowadzono pojęcie temperatury odczuwalnej, czyli takiej, w której suche, nieruchome powietrze w cieniu wywołałoby to samo subiektywne wrażenie, co rzeczywiste warunki atmosferyczne. Każdy na pewno przypomina sobie, jakie odczucia wywołuje jesienna wichura w porównaniu z mroźniejszym, ale słonecznym i spokojnym zimowym dniem. Przedstawia ona jedynie przybliżone wartości, jednak wymownie pokazują one ogromny wpływ wiatru na zagrożenia związane z zimnem: przy silnym wietrze nawet krajowe wycieczki mogą zafundować nam prawdziwie polarne warunki. Warto więc pamiętać, iż niekorzystne warunki atmosferyczne mogą doprowadzić do odmrożeń bądź hipotermii nie tylko w temperaturach poniżej 0°C.
Rozgrzewka, czyli jak chronić się przed zimnem. Hipotermia stop!
Opisane powyżej mechanizmy utraty ciepła przez organizm podpowiadają nam, jak skutecznie chronić się przed wychłodzeniem podczas „zimnych” wycieczek. Oczywistością jest, iż zawsze warto dobrać odzież odpowiednią do warunków, jakich się spodziewamy. Najlepszy jest warstwowy sposób ubierania się. Strój „na cebulkę” pozwala wykorzystać termoizolacyjne właściwości powietrza zatrzymanego pomiędzy kolejnymi elementami garderoby. Koniecznie trzeba odpowiednio ochronić głowę, a na deszczowe wędrówki zabierać zapasowe rękawiczki, czapkę i skarpetki na wypadek przemoczenia. Warto zabrać ze sobą termos z ciepłym, osłodzonym napojem oraz wspomagać się za pomocą specjalnych ogrzewaczy: benzynowych, żelowych i innych dostępnych w sklepach ze sprzętem turystycznym.
Kieliszek „na rozgrzewkę” jest natomiast pomysłem godnym odradzenia, jako że alkohol ogrzewa jedynie pozornie. Rozszerza on naczynia krwionośne skóry, przynosząc uczucie przyjemnego rozgrzania, ale jednocześnie ułatwia ucieczkę ciepła z organizmu i naraża turystę na dalsze wychłodzenie.
Zdarza się jednak, że opisane wcześniej metody ochrony przed zimnem zawodzą i głęboka temperatura ciała osoby narażonej na chłód zaczyna się obniżać. Jej spadek poniżej 35–36°C i wywołane przez to zaburzenia funkcji życiowych to właśnie hipotermia. Początkowo organizm broni się sam, przede wszystkim wytwarzając ciepło poprzez drżenie mięśni. To właśnie wtedy „szczękamy zębami” albo trzęsiemy się na mrozie. Na tym etapie jesteśmy jeszcze w stanie pomóc sobie sami i zawalczyć z wychłodzeniem. Gorzej, gdy podstawowe mechanizmy ochrony załamują się i dochodzi do poważniejszych objawów: drżenia mięśniowe ustępują, pojawia się uniemożliwiający poszkodowanemu turyście ocenę sytuacji niepokój, który następnie przechodzi w senność i apatię. Mogą również wystąpić zaburzenia oddechu i pracy serca. W końcu dochodzi do utraty przytomności, a nawet zatrzymania krążenia i konieczności reanimacji.
Zimowa pierwsza pomoc
Hipotermia – jak rozpoznać? Turystę w hipotermii możemy napotkać choćby przed schroniskiem w Tatrach, dlatego też warto znać zasady pierwszej pomocy w takiej sytuacji. Zawsze, czy to pomagając innym, czy też chroniąc siebie, należy przeciwdziałać dalszemu wychłodzeniu. W tym celu trzeba okryć całe ciało poszkodowanego, wraz z głową i karkiem (np. śpiworem, czy folią ratunkową typu NRC). Zadbać trzeba również o izolację od podłoża oraz ochronę przed wiatrem i wilgocią. O ile to możliwe, należy zamienić mokrą odzież na suchą. Jeśli stan ofiary hipotermii pozwala na połykanie płynów, warto podać jej ciepłe napoje – osłodzone i bezalkoholowe! Na okolice pachwin, szyi i pach, czyli miejsca powierzchownego położenia dużych naczyń krwionośnych, można położyć ciepłe, suche okłady np. z ogrzanych ręczników. W początkowej fazie wychłodzenia można pomóc sobie samemu – poprzez energiczne poruszanie się, natomiast jeśli konieczny okaże się transport osoby poważnie wychłodzonej, należy ograniczyć jej ruchy do minimum, jako że mogą one wywołać zaburzenia rytmu serca. W szczególnie zaawansowanych stadiach hipotermii niezbędne są specjalistyczne sposoby ogrzania ciała lub reanimacja.
Podczas udzielania pomocy na zimowych szlakach pamiętajmy o kilku ważnych sprawach. Zdarza się, że głęboko wychłodzona osoba dotknięta jest również odmrożeniami. Dramatyczny wygląd tych ostatnich może robić wrażenie, jednak to wychłodzenie bywa zagrożeniem życia, w pierwszej kolejności należy więc przeciwdziałać hipotermii. W górach częstą przyczyną wychłodzenia jest unieruchamiający turystę uraz. Zajmując się poszkodowanym w takich właśnie warunkach, zawsze trzeba zwrócić uwagę, czy nie ma on obrażeń, które wymagałyby dodatkowych działań.
Jeśli ze względu na swój stan ofiara hipotermii wymaga reanimacji, trzeba ją prowadzić do czasu ogrzania ciała lub przybycia służb ratowniczych bądź przywrócenia funkcji życiowych. „Szczęściem w nieszczęściu” jest to, że niska temperatura wywiera ochronny wpływ na komórki mózgu i innych narządów. Przy temperaturze ciała 18°C mózg toleruje zatrzymanie krążenia trwające nawet dziesięć razy dłużej niż przy 37°C. To istotna wiadomość dla ratujących ofiary hipotermii – czas reanimacji takich osób powinien być znacznie wydłużony. Obrazowa zasada mówi, że „nikt nie jest martwy, dopóki nie jest ciepły i martwy”. Poza tym podstawowe procedury resuscytacyjne w hipotermii nie odbiegają od ogólnych reguł. Aktualne zasady reanimacji znaleźć można na stronach Polskiej Rady Resuscytacji www.prc.krakow.pl Warto, by znał je każdy podróżnik. Nigdy nie wiadomo, kiedy staniemy przed koniecznością ratowania życia – w Himalajach, na Spitsbergenie, w Jemenie albo… po drodze do pracy lub w sklepie pod domem.