Można śmiało powiedzieć, że jest to wyprawa dla koneserów, którzy już z niejednej miski jedli proso. Gdy w Polsce jest brzydko i zimno porzućmy nasze wygodne życie i przenieśmy się do tropiku. Czeka na nas prawdziwa przygoda i być może mocne przeżycia. Proponujemy podróż do autentycznej Afryki pełnej kontrastów, chaosu, życia bez prądu i zegarka, gdzie żelazko na węgiel jest czymś zwykłym, a czas pojęciem względnym. Podczas wspólnych tańców poznamy zwyczaje i wierzenia ludu Fula, zagłębimy się w świat voodoo w Sierra Leone, a naszym towarzyszem wyprawy okażą się tumany czerwonego pyłu.
Właściwie nie wiadomo na czym polega urok Afryki, która wciąga i po każdym wyjeździe chce się jej więcej. Oczywiście w Afryce wschodniej, czy południowej znajdziemy przepiękne krajobrazy, mnóstwo dzikich zwierząt i miejsca o wysokim stopniu rozwoju. Ale właśnie Afryka Zachodnia ze swoim chaosem i trudnością podróżowania przyciąga szczególnie, choć podczas podróży zaklinamy się, że „już nigdy więcej”. Może działąją kolory? Może autentyzm życia i brak naszej komercji? Jedno jest pewne, nie jest to obszar świata dla ludzi niecierpliwych, nielubiących dziurawych dróg i nieprzewidzianych sytuacji.